WIEK: 8+
INSPIRACJA: Tata
PRÓBY REALIZACJI: Lubię wodę, ale
to już
WIECIE. Nie wiecie natomiast, że jak miałam 8 lat
pojechaliśmy z rodzicami nad morze na wczasy pracownicze (12 godzin w
zatłoczonym pociągu, bo Tata przegapił datę wyjazdu i tym samym podróż wygodnym
autokarem). Wczasy z rodzicami to było zawsze wspaniałe doświadczenie. Dużo
dzieci, życie w komunie i oczywiście wieczorki (zapoznawcze, pożegnawcze i
najczęściej bez-okazyjne), dzięki którym mieliśmy rodziców z głowy na długie
godziny. Wczasowa oferta kulturalna dla dzieci była jednak najbogatsza. I
zawsze był w programie jakiś konkurs wokalny. Inne dzieci śpiewały piosenki,
których nauczyły się przedszkolu (o jeżach, Alach i innych pogodnych rzeczach).
Ja tamtego lata bardzo wczułam się w klimaty żeglarskie (ocenzurowane opowieści
Taty o młodzieńczych przygodach na „Zawiszy” na pewno miały w tym udział) i zaśpiewałam
„Morskie opowieści”. To musiał być interesujący widok – 8 letnia dziewczynka
śpiewająca o tym, że „kiedy rum zaszumi w
głowie, cały świat nabiera treści” i żwawo tupiąca w rytm refrenu: „hej, ha! kolejkę nalej; hej, ha! kielichy
wznieśmy”. Nie pamiętam jaki był wynik konkursu. Ale czy to ważne? Ważne, że kości zostały rzucone.
KONTYNUACJA: Nie pamiętam kiedy po raz pierwszy zapragnęłam zostać wilkiem morskim. Nie pamiętam też, kiedy po raz pierwszy weszłam na pokład jakiegoś statku/jachtu/łódki. Na pierwszy
obóz żeglarski pojechałam dopiero w liceum. I to były jedne z najlepszych
wakacji w moim życiu. Choć służyłam głównie za balast, złapałam bakcyla i przez
następnych parę lat co wakacje jeździłam „na żagle”. Podobało mi się życie na
łodzi. Poczucie wspólnoty (szczególnie przy obieraniu ziemniaków), ludzie (zawsze
chętni do postawienia piwa), szanty (całąąą nooooc), każdy dzień w innym
porcie… Lubiłam nawet kolejki do toalet, które były świetnym miejscem na
zawieranie nowych znajomości… No i oczywiście samo żeglowanie. Kto nigdy nie
próbował, może uważać to za nudne. Powiadam Wam, jesteście w błędzie!
UWAGI DODATKOWE: Dawno nie
pływałam, bo mój mąż jest raczej górskim graczem, ale przygotowuję grunt od
roku, więc może w te wakacje uda się go wyciągnąć.
UWAGI DODATKOWE 2:
Bez
doświadczeń żeglarskich nie poznałabym zapewne tak malowniczych słów jak:
szekla, zęza, bajdewind czy pagaj.
UWAGI DODATKOWE 3: Szanty są fajne. Możecie się śmiać, ale ja tam lubię opowieści o śmiałych harpunnikach, starych wrakach i ciągnięciu fałów (hej, rwij go!).
pagaje:)
OdpowiedzUsuńOd ponad 3 lat zarabiam na zycie jako zeglarka i jesli ktos zastanawia sie czy tez bytak chcial to .... szczerze odradzam. Zycie jest fajne w sezonie bo plywasz, zarabiasz ale drugie pol roku to depresja w zimowym sezonie :/ wszystko sie rozwala
OdpowiedzUsuń