środa, 9 listopada 2011

8. FOTOGRAF

WIEK: ? - do teraz
INSPIRACJA: Tata

PRÓBY REALIZACJI: Jedne z moich najfajniejszych wspomnień z dzieciństwa wiążą się z robieniem i wywoływanim zdjęć. Tata lubił fotografować, sam zdjęcia wywoływał i moim zdaniem, gdyby nie porzucił tego zajęcia i miał zacięcie - mógłby zostać profesjonalistą. Tak się nie stało, ale wieczory, kiedy przerabiał łazienkę na ciemnię, wkręcał czerwoną żarówkę, rozstawiał Krokusa 3 i babrał się w wywoływaczu i utrwalaczu nie poszły tak do końca marne. Dzięki niemu mam fajne zdjęcia z dzieciństwa...



... i pasję, która daje mi tyle samo radości co udręki. Radości, bo mało jest tak fantastycznych zajęć jak robienie zdjęć. Udręki, bo efekty moich starań w większości przypadków nie są zadowalające:) 

Rodzice dostrzegając moje zainteresowanie kupili mi w imieniu świętego Mikołaja pierwszy poważny aparat jakieś 10 lat temu. I się zaczęło. Całe szczęście byłam ograniczona ilością klatek w filmie. Robiłam zdjęcia każdemu kwiatkowi i listkowi, każdemu zachodowi słońca i motylkowi, który przeleciał obok. Tata pierwsze moje próby przyjmował sceptycznie. Mówił - "Zdjęcie musi opowiadać historię", "Fotografia to światło" i inne podobne mądrości, których nijak nie umiałam przełożyć na światłoczuły materiał. Większości tych zdjęć nigdy nie wywołałam. Nadal mam kilkanaście zapstrykanych filmów gdzieś na dnie szuflady. Sam proces robienia zdjęć był na tyle wciągający i cudowny, że nie czułam potrzeby analizowania efektów swojej pracy. Dopiero gdy zapisałam się do Koła Fotograficznego na moim wydziale w czasie studiów zaczęłam mniej więcej łapać o co chodzi. Musiałam, bo pokazywaliśmy sobie wzajemnie swoje zdjęcia i je komentowaliśmy. To był piękny czas. Wtedy zrobiłam zdjęcie, które jest od tamtej pory moim ulubionym. Miejsca nie trzeba raczej nikomu przedstawiać:)



Nie wiem, co w nim jest takiego, ale chyba udało mi się uchwycić moment. Po prostu. Niestety klisza uległa zniszczeniu i to jest jedyne co mi po nim pozostało.

KONTYNUACJA: Parę lat temu mój analog odszedł na emeryturę i zastąpiła go lśniąca, pełna niezrozumiałych funkcji i niesłychanie ciężka cyfrowa lustrzanka. Moi znajomi znienawidzili mnie, bo fotografuję ich przy każdej okazji i nie słucham sprzeciwów. Nie zniechęca mnie to. Najwdzięczniejszymi modelkami okazały się jednak jak do tej pory moje koty. One się nigdy nie skarżą.




Tata też niedawno kupił sobie aparat cyfrowy i - kto by pomyślał - robi zdjęcia kwiatkom, listkom i motylkom w naszym ogródku. Czasem się z nim drażnię pytając - a jaką historię opowiada to zdjęcie, Tato?


UWAGI DODATKOWE: Fotografowanie to jedyne zajęcie, którego nie porzuciłam mimo porażek i potknięć. Zdaje się, że naprawdę lubię to robić!

1 komentarz: