czwartek, 29 grudnia 2011

22. DZIENNIKARZ MUZYCZNY TRÓJKI



WIEK: od 6 tygodnia życia
INSPIRACJA: Marek "Niedźwiedź" Niedźwiedzki

PRÓBY REALIZACJI: Od czasu, kiedy byłam milczącym, ale słyszącym już zarodkiem surfującym w płynie owodniowym, słucham radia. Reżim w moim rodzinnym domu był pod tym względem nieubłagany. Radio brzęczało na okrągło i zawsze ustawione było na "Trójkę". Czy miałam jakiś wybór? Żadnego. Pierwsze świadome myśli o karierze dziennikarza radiowego (ale tylko trójkowego!) pojawiły się dosyć wcześnie. Pierwsze moje kasety nagrywane z radia datowane są na 1992 rok. Miałam wtedy 10 lat. Lista Przebojów Programu III była obowiązkowym punktem tygodnia. Mniej więcej wtedy zaczęłam robić własne listy przebojów. Zapisywałam też różne pomysły na audycje i nawet raz próbowałam się nagrać. Niestety po odsłuchaniu zapisu swojego głosu stwierdziłam, że nikt nie będzie chciał słuchać takiego skrzeku. Mój głos zdecydowanie nie był radiowy… Wtedy pogrzebałam marzenia. 

KONTYNUACJA: Porzuciłam myśli o radiowej karierze, ale nadal jestem wierną słuchawką „Trójki”. Rekompensuję sobie brak własnej audycji nagrywaniem składanek. Nagrywam na różne okazje i z różnych powodów. Mam składanki poranne, popołudniowe, wieczorne i nocne, pobudzające i usypiające, pokrzepiające i do-łez-doprowadzające. Mam składankę do sprzątania, chodzenia i do ubierania choinki. Najbardziej lubię składankę nagraną z okazji najgorszego dnia w roku. Styczeń już niedługo, więc będę mogła do niej wrócić. Ale to już zupełnie inna historia.


UWAGI DODATKOWE: Bezpośrednią inspiracją dzisiejszego wpisu znów był św. Mikołaj (no zgadnijcie, kto się pod niego podszywał?:)), który przyniósł mi w tym roku pod choinkę wspomnienia Marka Niedźwiedzkiego zebrane w tomie " Nie wierzę w życie pozaradiowe". Czytając wycinki z pamiętników Niedźwiedzia zdałam sobie sprawę jak wielki wpływ miał na moje życie. W pewnym sensie był moim trzecim rodzicem. Muzycznym ojcem chrzestnym. Moje  gusta bardzo się zmieniły od czasów nastoletnich, ale nadal jestem wielką fanką "transcendentnego Niedźwiedzia".


UWAGI DODATKOWE 2: Niektórzy należą do pokolenia JP II, niektórzy są z Pokolenia X albo Y. Ja jestem z pokolenia LP 3. 

niedziela, 18 grudnia 2011

21. ORGANIZATOR WESEL

WIEK:26 +
INSPIRACJA: unknown

PRÓBY REALIZACJI: Od dzieciństwa nie lubię wesel. Gdyby ktoś przeprowadził na mnie psychoanalizę na pewno okazałoby się, że to przez traumę z dzieciństwa. W zasadzie psychoanaliza nie jest potrzebna. Trauma nie jest utajona. Doskonale pamiętam, co mi obrzydziło wesela na całe życie. Miałam wtedy może z 6 lat. To był pierwszy ślub i pierwsze wesele na jakim byłam. Jak to zwykle bywa, na poczatku zabawy, jeszcze przed pierwszym tańcem, goście weselni dostawali rosół. Nic nie zapowiadało tragedii. Siedziałam sobie grzecznie między mamusią i tatusiem, skupiona i pełna oczekiwania na tańce. I nagle poczułam wilgoć na głowie. Wilgoć była gorąca i miała w sobie długie kluski. Musiałam wyglądać przeuroczo ze zwisającym smętnie makaronem zaczepionym o kokardę. Całe szczęście zupa nie była wrząca, gdy na mnie ladowała. Nic mi się nie stało, ale moje upokorzenie było wielkie. Nie bardzo pamiętam co działo się PO rosołowym kryzysie. Na pewno w grę wchodził płacz i zawodzenie. Staram się wyprzeć to wspomnienie z pamięci. To zbyt bolesne. Tak czy owak, od tamtej pory nie lubię wesel.
Ale mój zmysł organizatorski na myśl o porządkowaniu chaosu związanego z przedślubną gorączką odczuwa lekkie drżenie kolan.

KONTYNUACJA: Przez jakiś czas bardzo poważnie myślałam o pracy w tym zawodzie. Myślę, że byłabym świetna. Najlepszym przykładem był mój własny ślub. Przygotowania zajęły mi jakieś 2 i pół dnia. Najwięcej czasu zajęło zgłaszanie się do Urzędu Stanu Cywilnego i kupowanie butów. Reszta poszła jak z płatka. Ślub trwał 8 minut, gości było 34, obiad w pobliskiej restauracji załatwił Tata, bukiet Mama, fotografowali nas goście. To był najlepszy ślub jaki mogłabym sobie wymarzyć.


UWAGI DODATKOWE: Mimo wielkiej niechęci do zabaw weselnych w ciągu ostatnich 5 lat byłam na kilkunastu i na wszystkich świetnie się bawiłam. Podejrzane.

czwartek, 15 grudnia 2011

20. SCENARZYSTA SERIALOWY


WIEK: 29+ (marzenie z ostatniej chwili, ciepłe jak bułeczki o 4 rano)

INSPIRACJA: scenarzyści ulubionych seriali

PRÓBY REALIZACJI: -„Cześć, mam na imię Dorota (Cześć Dorota!)  i jestem uzależniona od oglądania seriali. Skłonności do popadania w ten nałóg ujawniałam już w podstawówce. Pierwsze moje namiętności to „Alf”, „Cudowne lata”, „Dzień za dniem” i „Seaquest”. Potem był „Przystanek Alaska”. Potem chwila przerwy i „Felicity” i „Różowe lata 70”. Potem było już tylko gorzej. Szpony nałogu zacisnęły się mocniej na mojej uzależnionej głowie 5 lat temu. Momentem przełomowym było obejrzenie pierwszego odcinka „Rodziny Soprano”. Wtedy zaczęłam się staczać po równi pochyłej. Od tamtej pory moje życie to wegetacja. Porzuciłam inne pasje, by móc co dzień obejrzeć 5, a czasem więcej odcinków kolejnych seriali. Czasem mieszkam w Baltimore, czasem w Miami, ostatnio w Seattle. Czasem jestem policjantem, czasem seryjnym mordercą, czasem chirurgiem plastycznym, czasem amerykańskim nastolatkiem, w ostatnich latach dosyć często wampirem/wilkołakiem/wiedźmą. Bywałam też cylonem, rozbitkiem lotu Oceanic 815, szefem mafii, dealerem narkotyków i Juliuszem Cezarem."

KONTYNUACJA: To się musiało w końcu stać. Nie wiem, czy inni oglądacze mają takie marzenia, ale ja z całą pewnością chciałabym zostać panem i władcą ludzkiej wyobraźni o zasięgu ogólnoświatowym. Kropka.

UWAGI DODATKOWE: Mam kilka rewolucyjnych pomysłów i jednym się z Wami podzielę. Co powiecie na kąśliwą satyrę polityczną w stylu fantasy opowiedzianą z perspektywy polskiego domu publicznego? Akcja datowana byłaby na wiek XVIII. Mniam, co?

poniedziałek, 12 grudnia 2011

19. GITARZYSTA

WIEK: 15 + (z 14 letnią przerwą)

INSPIRACJA: Krzysiek J., Św. Mikołaj

PRÓBY REALIZACJI: Zawsze wierzyłam w Świętego Mikołaja. Głównie dlatego, że od najmłodszych lat wspierał mnie w rozwijaniu pasji i motywował do odkrywania nowych. Nie inaczej było w 1997 roku, kiedy przyniósł mi pod choinkę gitarę. Najwyraźniej zauważył, że bardzo lubię śpiewać i że łatwiej by mi było, gdybym umiała sobie akompaniować. Przez chwilę podejrzewałam, że Mikołaj spełnia utajone marzenia mego Taty, ale przekonałam się, że jednak chodziło mu o mnie (Tata dostał gitarę na 50. urodziny i od tamtej pory jej nie tknął). Nie bez znaczenia był fakt, że często widywałam przez okno swojego pokoju mojego przyjaciela Krzyśka, który czy sztorm czy deszcz, czy słońce na niebie, regularnie przemierzał ulice w drodze do ogniska muzycznego. Strasznie mi imponowała jego determinacja. Bardzo się więc ucieszyłam widząc pod choinką charakterystyczny kształt. No i się zaczęło. Szybko nauczyłam się podstawowych chwytów i katowałam w kółko te same piosenki. Dziwię się, że moja rodzina nie reaguje alergicznie na repertuar Starego Dobrego Małżeństwa, Kultu czy De Mono, bo tylko to znałam. Czasem przerzucałam się na Stana Borysa, ale umiałam tylko tę pisenkę o uwięzionej jaskółce, więc rozumiecie, nuda!

KONTYNUACJA: Mój zapał trwał kilka miesięcy, ale w obliczu braku dostępu do nowych materiałów (tak, to były czasy bez internetu i sklepów muzycznych na każdym rogu) znudziłam się. Odwiesiłam gitarę na kołek i na 14 lat zapomniałam o jej istnieniu. I nagle w tym roku, zbliżająca się szybkimi krokami jesień wywołała we mnie ogromną niewyjaśnioną tęsknotę za gitarą. Wyciągnęłam ją więc z futerału, przypomniałam sobie stare piosenki, odkryłam parę stron dla samouków i znów brzdąkam!

UWAGI DODATKOWE: Myślę sobie, że gdybym się tak łatwo nie poddała jako nastolatka w tym momencie byłabym co najmniej wprawnym gitarplejerem. A tak, znów jestem w gitarowej podstawówce. Ehhh

UWAGI DODATKOWE 2: Zainspirowanym polecam stronę GITARA DLA POCZĄTKUJĄCYCH, szczególnie forum, no i oczywiście ULTIMATE GUITAR - nieprzebrane źródło chwytów, tabulatur i tekstów popularnych i mniej popularnych piosenek.

UWAGI DODATKOWE 3: Na zachętę coś z nowości - ładne i proste Akordy: Feist - How come you never go there
I pierwowzór:



czwartek, 1 grudnia 2011

18. DZIEWCZYNA BONDA


VIDEOSOUNDRACK:
WIEK: 13 +
INSPIRACJA: Nazywał się Bond. James Bond.

PRÓBY REALIZACJI: Miałam 13 lat gdy Izabella Scorupco rozpoczęła/zakończyła światową karierę w przemyśle filmowym za oceanem. Ogromne wrażenie zrobił wtedy na mnie fakt, że polska aktorka gra w amerykańskim filmie. Naprawdę. Uważałam, że dokonała niemożliwego, że jest nadczłowiekiem. Pewnie co druga dziewczyna myślała tak jak ja. Że jeśli Scorupco się udało, to czemu mi ma się nie udać? Oczywiście trudno się równać z jej urodą (bo o aktorskich umiejętnościach się nie wypowiadam – nie znam się), ale to nie był największy problem. Bardziej zniechęcający był fakt, że w tamtym czasie nie podobał mi się żaden z aktorów, którego do tej pory w roli Agenta 007 można było zobaczyć. A szczególnie nie podobał mi się Pierce Brosnan. Nie zniechęcałam się jednak. Przecież nie mógł grać Bonda wiecznie, nie? Zanim skończę 18 lat, na pewno pojawi się ktoś odpowiedniejszy – myślałam.
Miałam oczywiście swojego kandydata. Był nim Jonathan Brandis. Młody, piękny i umiał rozmawiać z delfinami (o wy, którzy dorastaliście w latach 90-tych, na pewno pamiętacie legendarny serial pt.: „SeaQuest”).




KONTYNUACJA: Nadal jestem fanką Bonda, ale marzenia o zostaniu jego dziewczyną porzuciłam jak tylko zapoznałam się z innymi odcinkami opowiadającymi o jego przygodach. Prawda była dla mnie wstrząsająca. Bond traktuje kobiety przedmiotowo i szybko doprowadza je do nieuchronnego końca. Może umierają piękne i młode, ale czy to kogoś pociesza? Drugim powodem, dla którego nie podążyłam za ocean w celu zrealizowania swojego amerykańskiego snu jest fakt, że mój kandydat na Bonda odebrał sobie życie w wieku 27 lat. Ehhhhh…

UWAGI DODATKOWE: Od czasów Brosnana nie trafił się aktor, który by mi się podobał w roli Bonda, więc w sumie nie żałuję, że akurat tego marzenia nie udało mi się spełnić.

UWAGI DODATKOWE 2: Marzenie zastępcze związane z Bondem to: zaśpiewać czołówkową piosenkę. Uwielbiam piosenki z Bonda. Chyba bardziej jeszcze niż same filmy. No może oprócz tej z GoldenEye, ale to dlatego, że nie lubię Tiny.