wtorek, 12 lutego 2013

52. SENIOR ACCOUNT MOVIE-WATCHER


(w wolnym tłumaczeniu tyle co ZAWODOWY FILMOGLĄDACZ)

WIEK: 24 +

INSPIRACJA: Bakteryjne zapalenie migdałków (znane także jako jej wysokość Angina) i inne dobra wirusowo-bakteryjne.

PRÓBA REALIZACJI: Sytuacja rysuje się następująco: wyobraźcie sobie tydzień wyjęty z życiorysu; opad chęci i członków spowodowany chorobą nieustępliwą, podstępną i wredną; wyobraźcie sobie bezproduktywne leżenie przysłowiowym odłogiem. Czujecie to, prawda? Co w takiej sytuacji może zrobić człowiek? Człowiek - to dumne słowo - może zrobić wiele. Niektórzy leżą i jęczą. Niektórzy tylko leżą. Niektórzy tylko jęczą. Inni leżą, jęczą i czytają. A jeszcze inni oglądają. Ja oglądam, od czasu do czasu jęcząc.

KONTYNUACJA: Specjalnie dla Was, w oparciu o doświadczenie i obserwacje wsobne, postanowiłam pokusić się o stworzenie listy rekomendacyjnej filmów, które wspaniale działają w chorobie na ciało i duszę.  Pozwolę sobie podzielić chorobę na fazy, aby łatwiej mi było wyłuszczyć, w czym rzecz.

Faza 1: ATAK
czyli pierwszy dzień z temperaturą ciała powyżej przeciętnej i efektami specjalnymi w postaci potwornego bólu gardła, głowy, dreszczy oraz potów. Zaczynasz leczenie.

FUNNY GAMES” – mistrzu Haneke opowiada o ultraprzemocy. Zarazki nie wiedzą co robić. Nie rozumieją, czemu z nimi walczysz.

VALHALLA RISING” – przemoc we mgle z krzyżem w tle. Zarazki się gubią. Zaczynają podejrzewać, że chodzi o wojnę na tle religijnym. Bunt.

GŁÓD” – I znów przemoc. Zarazki czują burczenie w brzuchach. Ty masz na osłodę pięknego Michaela, ale nie masz siły się cieszyć.

NAGI LUNCH” – zarazki zastanawiają się, czy ta jazda to po ferveksie, czy może po akodinie.

Faza 2: DEZINFORMACJA
czyli kolejny dzień z temperaturą powyżej 38 stopni. Efekty specjalne: bez zmian. Zarazki walczą, ale są lekko zdezorientowane.

HARAKIRI” – czyli Kobayashiego opowieść o tym, jak ludzie sami sobie wymyślają zasady, których ofiarą potem padają. Mimo tytułu – dawka przemocy jakby mniejsza. Zarazki są zmieszane. Zaczynają podejrzewać, że ty zaczynasz podejrzewać, że to choroba autoimmunologiczna. 

POCZTÓWKI ZNAD KRAWĘDZI” – czyli o rysach na idealnym życiu holiłudzkich gwiazd. Zarazki są zupełnie skołowane. Sądzą, że sądzisz, że to nie one wywołują ten podły stan zdrowia, tylko alkohol i narkotyki.

UKRYTE” – Czy to co widzisz, jest naprawdę tym, co widzisz? A może to nie zarazki? Może to wyrzuty sumienia zjadają cię od środka?

FAZA 3: WOJNA PODJAZDOWA
czyli dzień z lekkim stanem podgorączkowym. Efekty specjalne. Ból głowy, gardła i coś jakby… katar?

„MIŁOŚĆ” – Niby nic, a jednak coś. Zarazki wierzą, że tak naprawdę walczysz z nimi dla ich własnego dobra. 

BARRY LYNDON” – delikatnie sugerujemy, że co się wzniesie, musi opaść. Zarazki wymiękają po 2 godzinach.

ŁUK” – sprawdzamy jeszcze, czy to aby nie ptasia grypa. 

FAZA 4: ROZEJM
czyli dzień, w którym w końcu czujesz się trochę lepiej. 


SABRINA” – wersja z Audrey Hepburn. Zarazki odpływają razem z  Bogartem do Paryża. 

AMEN

UWAGI DODATKOWE:Należy Wam się słowo wyjaśnienia. Może nawet kilka słów. Czemu dzisiejszy sens życia ma w nazwie senior: bom już metrykalnie 30 +, a więc do młodzieży nijak się nie zaliczam, a nazwy dla mojego przedziału wiekowego ładnej nie ma (no bo co, że niby dorosły?). Czemu dzisiejszy sens życia ma w nazwie account: bo wzięłam od szefa akonto na poczet 5 dni roboczych przeleżanych pod kołderką, z gorączka w wysokości 38 koma kilka. Czemu watcher: bo jak ktoś robi filmy to najprawdobodobniej pragnie, żeby je ktoś oglądał. Przyjmijmy, że jestem dobrą wróżką i pilnuję, żeby ktoś oglądał. A, no i czemu movie: bo jak mam gorączkę, to strasznie dużo gadam.

UWAGI DODATKOWE 2: Starannie dobrany repertuar filmowy może sprawić, że proces dochodzenia do zdrowia będzie dla Was jeszcze bardziej bolesny. Ale będziecie mieć przynajmniej satysfakcję, że nadrobiliście zaległości filmowe. 

UWAGI DODATKOWE 3: Przed zastosowaniem terapii nie należy konsultować się ani z lekarzem ani z farmaceutą, gdyż może się to skończyć wizytą wiadomo gdzie. Lepiej się skonsultować ze mną. Biorąc pod uwagę natężenie, nasilenie i poziom oklapu dobiorę terapię indywidualnie, w oparciu o osobnicze preferencje. UWAGA: Terapia eksperymentalna w fazie zaawansowanych testów na ludziach.

UWAGI DODATKOWE 4: Wpis ten dedykuję wszystkim chorym. Szczególnie mojemu Mężu, który właśnie radzi sobie z cholerą, którą własnoręcznie wyhodowałam na swojej piersi tydzień temu. 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

51. KRAWCOWA

WIEK: 30 +

INSPIRACJA: Urodzinowe wróżki (czyt. Rodziciele)


PRÓBY REALIZACJI: No i stało się. W końcu padłam ofiarą własnych dążeń samorozwojowych, które z taką radością Wam tu opisuje od jakiegoś już czasu. Do rzeczy. Moja Szanowna Mama, zaniepokojona ciszą jaka zapanowała w tym oto konkretnie wycinku blogosfery, postanowiła dyskretnie mi zasugerować, że chyba czas znaleźć sobie nową obsesję, o której warto byłoby napisać. Wiedziona macierzyńską miłością i chęcią zajęcia mi czymś rąk, wraz z wciągniętym w intrygę Tatą oraz pośrednio Bratem, postanowiła podarować mi na urodziny maszynę do szycia. Tak, moi drodzy. Do szycia. Może Wam się to wydawać zupełnie normalne. Możecie się śmiać, że z powodu otrzymania tak praktycznego i jednocześnie szalonego prezentu robię wielkie halo. Pozwólcie, że wyjaśnię. Otóż nigdy, w najśmielszych nawet fantazjach nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nauczyć się szyć. I nie dlatego bynajmniej, że uważam zajęcie to za mało ważne, czy nudne. Wręcz przeciwnie! Jestem głęboko przekonana, że taka umiejętność przydałaby mi się bardzo. Oczyma duszy widzę już pełną podziwu minę Małża, który z wdzięcznością odbiera z moich rąk skrócone idealnie spodnie...

Przyczyna mojego szoku pomieszanego z niedowierzaniem leży gdzieś zupełnie indziej i jest bardzo wstydliwa. Ja po prostu od urodzenia mam przysłowiowe dwie lewe ręce. Ba! Dwie lewe ręce to mało powiedziane. Dwoma rękami (nawet lewymi) osoba utalentowana i rozwinięta manualnie byłaby zapewne w stanie zmajstrować coś wyjątkowego. Coś nieprzeciętnego. A przynajmniej ładnego. Ja się niestety do tych osób nie zaliczam i jeśli chcielibyście otrzymać w prezencie natchniony jakiś bohomaz, nie krępujcie się, możecie go u mnie zamówić już dziś.


KONTYNUACJA: Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała zmierzyć się z tematem. 3 godziny nawlekania igieł i śledzenia przebiegu nici musiały zaowocować jakąś pracą twórczą. Ponieważ było mi szkoda nawet gałganków i szmatek, postanowiłam uszyć coś z papieru. Efekt moich prac widnieje w prawym górnym rogu poniższego zdjęcia. No i to by było na tyle w tym temacie.




UWAGI DODATKOWE:

piątek, 11 stycznia 2013

50. Z cyklu "KTOŚ INNY": IZA


Z okazji pięćdziesiątego wpisu otwieram cykl, ktory będzie moim hołdem dla prawdziwych i nieprawdziwych osób, z którymi chciałam się na coś zamienić.  Dziś w roli głównej i jedynej, moja koleżanka ze szkolnej ławki - Iza!

INSPIRACJA: Iza 

WIEK: 10-14 lat

PRÓBY REALIZACJI: Założę się o paczkę dobrych ciastek, że każdy przynajmniej raz w swoim życiu spotkał chodzącą doskonałość. Z moich obserwacji wynika, że najwięcej chodzących doskonałości pojawia się w naszej okolicy w najbardziej kluczowych momentach życia. Taka chodząca doskonałość jest od nas piękniejsza, mądrzejsza, lepiej się ubiera, jest bardziej popularna, wszechstronniej uzdolniona, milsza i w ogóle jak z innej galaktyki. Pierwszą taką osobą w moim życiu była Iza (wątpię, że to przeczyta, ale jeśli tak, serdecznie ją pozdrawiam!). Iza była moją szkolną koleżanką i dysponowała całym wachlarzem zalet i dodatków, które wymieniłam powyżej. Nie koloryzuję, nie wyolbrzymiam, nie wymyślam. Taka dla mnie była. Mierzalnymi objawami doskonałości  było to, że miała najlepsze oceny w klasie i nigdy nie podpierała ściany na szkolnych dyskotekach. Te argumenty powinny wszystkim niedowiarkom zamknąć usta. 

KONTYNUACJA: Oczywiście życie w cieniu chodzącej doskonałości jest trudne i na dłuższą metę niemożliwe. Z pewnością każdy, kto tego doświadczył, reaguje spazmatycznie na dźwięk pytania: „A co … (tu proszę sobie wstawić stosowne imię i nazwisko) dostała/ł z matmy?”

UWAGI DODATKOWE: Tak sobie myślę, że z racji ogromnej przydatności społecznej jaką maja chodzące doskonałości, powinno się je zwalniać z podatków. 

UWAGI DODATKOWE 2: Dorosłość jest smutna. Smutna, bo pozbawiona obecności istot doskonałych i godnych bezgranicznego podziwu. Istot bez wad i uszczerbków. Istot, które chciałoby się naśladować w każdym, najmniejszym nawet szczególe. 

UWAGI DODATKOWE 3: Całe szczęście jest jeszcze na świecie przynajmniej jedna istota w pełni doskonała. Ja. 

Wspomnień czar ...

poniedziałek, 26 listopada 2012

49. KUCHARZ



WIEK: 30 + 

INSPIRACJA: Programy kulinarne (nie mylić z kulinarnymi reality shows!). 

PRÓBY REALIZACJI: Nigdy nie lubiłam gotować. Ba! Do dwudziestego piątego roku życia nie ugotowałam niczego, co wymagałoby samodzielnego skomponowania  więcej niż trzech składników. Zapychałam się kanapkami, gotowymi mieszankami warzyw i innymi niezbyt zdrowymi farszami. A potem poznałam mojego ukochanego Małża. I momentalnie zapałałam irracjonalną chęcią udowodnienia mu, że jestem wartościowym materiałem na towarzyszkę życia.  Mówią, że milość jest ślepa. Ja dodaję, że bywa też głodna. Nie miałam wyjścia. Całe szczęście miałam koło ratunkowe w postaci telefonu do przyjaciela. Przyjacielem była rzecz jasna Mama.  Pamiętam, że na pierwszy ogień poszedł rosół. Potem jakoś się to wszystko potoczyło. 

KONTYNUACJA: Gdy człowiek leży odłogiem przez 6 dni i nie ma siły ruszyć ręką ani nogą (z powodu wyczerpującej choroby, nie z lenistwa!) ma do wyboru dwa zajęcia. Spanie i oglądanie telewizji. Albo obydwie te lecznicze czynności stosowane naprzemiennie w różnych dawkach.  W zeszłym tygodniu zastosowałam taką właśnie kurację i jej efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Nie dosyć, że wyzdrowiałam, to jeszcze zapałałam chęcią zgotowania Małżowi dwudaniowego niedzielnego obiadu z deserem. O ile dla niektórych jest to norma, dla nas taka okoliczność jest świętem porównywalnym z Wigilią. 

W te pędy wyłuszczyłam pomysł Małżowi, który jest łakomczuchem jakich mało, choć wcale tego po nim nie widać (niektórzy twierdzą, że w ogóle go nie widać, gdy stanie bokiem) i zaraziłam go tą ideą. Małż wyraził zainteresowanie i zgodził się nabyć niezbędną polędwicę, która to miała być gwoździem programu. Ponieważ mogła stać się także gwoździem do mojej przysłowiowej trumny, podjęłam trud przyrządzenia zupy dyniowej (którą już niejednokrotnie robiłam i która mi zawsze wychodziła), żebyśmy w razie czego z głodu nie zamarli. Ciasto bananowe według autorskiego przepisu również było pewniakiem. 

By nie zanudzać was jednak przydługimi opisami przyrody, przejdę do sedna. Zupa była za słodka, sos do polędwicy się ściął, a w cieście był zakalec. I nie byłoby w tym chichocie losu nic dziwnego, gdyby nie był to, że nigdy wcześniej nie udało mi się upiec zakalca!

UWAGI DODATKOWE:  Nadal nie lubię gotować, ale rozszerzyłam asortyment domowego baru o kilka nowych potraw. Nie musimy już codziennie jeść  rosołu.

  
UWAGI DODATKOWE 2: Porażki się nie ulęknę. Dziś w programie pulpeciki w sosie koperkowym!

UWAGI DODATKOWE 3: Programy kulinarne naprawdę potrafią zainspirować. Mój ulubiony to River Cottage. Serdecznie polecam!!

UWAGI DODATKOWE 4: Na deser, moje marzenie, czyli bitwa na jedzenie! Tu w ulubionej wersji:




poniedziałek, 12 listopada 2012

48. PISARZ

WIEK: 30 +


INSPIRACJA: Różni tacy. 

PRÓBY REALIZACJI: Ponieważ do dnia 30. urodzin (które wypadły w tym roku jakoś na początku września) nie udało mi się znaleźć sensu życia, postanowiłam dla odmiany zgłębić jego bezsens. A jakaż dziedzina  jest najlepsza do tego typu badań? Literacka, rzecz jasna. Arcydzieła literatury pięknej prześcigają się w prezentowaniu naocznych przykładów, że absolutnie WSZYSTKO jest bez sensu. Wystarczy spojrzeć na pierwsze z brzegu życiowe  tematy najczęściej w niej odzwierciedlane:

Miłość – bez sensu – kończy się albo tragedią albo nudą. Tematy pokrewne: rozstanie, śmierć, okaleczenie. 

Śmierć – bez sensu – żeby nie wiem jak się ktoś starał, nie przeskoczy. 

Człowiek – bez sensu – temat rzeka; nie nadążysz, choćbyś się skichał.

No i tak. Jakby się ktoś z moją tezą nie zgadzał, nie szkodzi. Niech tam sobie żyje w zaprzeczeniu. Warto zauważyć, że jeśli jakiś kawałek literatury nie chce uchodzić za piewcę bezsensu, ucieka w tak zwane niedopowiedzenie albo ewentualnie abstrakt. Wygodne!

KONTYNUACJA: Jako fan zarówno sensu jak i bez, postanowiłam dołączyć do rzeszy „oczo-zamydlaczy” i się w tej kwestii wypowiedzieć na swój sposób poprzez formę literacką. Czy ona piękna, to nie wiem. Na razie tworzy się i dynamicznie zmienia. Nie znajduję słów na opisanie gatunku swoich wytworów. Na myśl przychodzi mi jedynie wyrób literaturopodobny. 

UWAGI DODATKOWE: Pobocznym skutkiem bycia pisarzem jest pozorne nadawanie sensu straconym godzinom. Wspaniałe!

UWAGI DODATKOWE 2: Jako pisarz uważam, iż kasza jaglana jest dobra tylko z rana. 

UWAGI DODATKOWE 3: Jako piewca lenistwa i wytrawny tego zajęcia uprawiacz, przepraszam stałych czytaczy za przerwy w blogowaniu. Tak to już jest, jak się jest pisarzem…

środa, 13 czerwca 2012

47. KIBIC


WIEK: to się zaczęło dokładnie 5 dni temu, więc wybaczcie, ale raczkuję.

INSPIRACJA: oczywiście EURO 2012

PRÓBY REALIZACJI: Chyba się starzeję, bo 8 czerwca, gdy nasza reprezentacja wchodziła na murawę Stadionu Narodowego, łzy stanęły mi w oczach, a gardło znacząco się zacisnęło. (Dla ścisłości – nigdy w życiu nie obejrzałam w całości meczu piłki nożnej i było mi z tym naprawdę dobrze). To pewnie kampania Biedronki to sprawiła, ale co mi tam! Poooolska Goooola! 

KONTYNUACJA: Podejrzewam, że moja kibicowska kariera zakończy się wraz z Euro, ale kto wie? Odkryłam w sobie nowe pokłady zaskakujących wiązanek słownych, uwielbienie dla połączenia bieli z czerwienią i pragnienie posiadania polskiej flagi - coś mi z tego na pewno zostanie. 

UWAGI DODATKOWE: Nie wiem czy tak powinno być, ale meczem z Rosją tak się denerwowałam, że oglądałam go tak, jak zwykle oglądam horrory – bez wizji. Sama fonia wystarczyła, by kilkakrotnie doprowadzić mnie na skraj zawału lub innego stanu zagrożenia zdrowia i życia. Nie wiedziałam, że kibicowanie jest takie niebezpieczne! Szacun dla kibiców etatowych, bez dwóch zdań.

UWAGI DODATKOWE 2: Do boju Polsko!!

UWAGI DODATKOWE 3: Wysokogatunkowa, zageszczona radość: