poniedziałek, 2 stycznia 2012

23. TANCERKA

WIEK: 2 +
INSPIRACJA: pierwsza świadoma – Kate Bush w teledysku „Wuthering Heights”
VIDEOSOUNDTRACK:  
PRÓBY REALIZACJI: Pierwsze moje wygibasy pseudo-taneczne podziwiali moi nieobiektywni rodzice. Na tyle im się podobało jak „tańczę”, że postanowili zaprowadzić mnie po raz pierwszy na Bal Choinkowy w zakładzie pracy mojego Taty jak miałam jakieś 4-5 lat (a przynajmniej tak mi podpowiada wyobraźnia). Nie spodobało mi się, bo było głośno i wszyscy byli strasznie wielcy, ale pamiętam jedno. Drżenie podłogi pod stopami. To było ekscytujące i nowe. Pamiętam do dziś jakie to było uczucie. Jak byłam ciut starsza bardzo lubiłam Bale i wyczekiwałam kolejnych. Nie bez znaczenia był fakt, ze po takim balu dostawało się wielką pakę słodyczy, a w zakładowym sklepiku kupić było można atrybuty niezbędne w każdej karnawałowej zabawie a niedostępne raczej gdzie indziej, czyli wianki i hełmy strażackie (z tektury i bibuły, nie myślcie sobie!).


Gdy mój ukochany młodszy brat trochę podrósł chodziliśmy na karnawałowe zabawy razem, a potem ćwiczyliśmy taneczne ruchy także w domu. Ponieważ jak każdy wie w tańcu spodnie nie wyglądają najlepiej, przebierałam często brata w swoje spódnice, żeby ładnie wyglądał w czasie wykonywania piruetów. Po jakimś czasie chłopakowi się lekko poprzestawiało i zamiast hełmu strażackiego, na jednej z karnawałowych zabaw zażyczył sobie wianek  (sorry brat, kolejna rodzinna tajemnica odtajniona!). Rodzice się przejęli, że dziecko będzie miało zafałszowany obraz własnej płciowości i zabaw przebieranych zakazali. Brat wyrósł na schwał i nie lubi chodzić w sukienkach, więc zadziałało. Tak czy owak, kości zostały rzucone. Pierwsze bardziej profesjonalne próby taneczne podjęłam w 4 klasie podstawówki oczywiście na zajęciach pozalekcyjnych w szkole. Poznałam wtedy podstawowe kroki najpopularniejszych tańców towarzyskich i złapałam bakcyla na dobre. Fascynacja trwała do klasy 6, kiedy zapisałam się do grupy wykonującej skomplikowane układy tańca współczesnego. Zupełnie mi nie szły abstrakcyjne podrzuty, podskoki i taniec synchroniczny. Dałam sobie spokój, bo okazało się, że chyba jednak nie mam wyczucia rytmu. 

KONTYNUACJA: Przez wiele lat tańczyłam tylko na imprezach, ale nie byłabym sobą, gdybym nie odgrzebała pasji dzieciństwa w dorosłym życiu. Na ostatnim roku studiów z nudów, nadmiaru czasu i chęci odsunięcia od siebie jak najdalej myśli o pisaniu pracy magisterskiej, zapisałam się na kurs flamenco, a dokładnie sevillanas. I to było to. Tupanie, zamiatanie spódnicą, wymachiwanie kończynami w energetyzującym rytmie naprawdę mi się podobało. W sumie to nie wiem czemu po roku przestałam, może czas odkurzyć spódnicę?


UWAGI DODATKOWE: W sumie jak teraz oglądam "Wuthering Heights" to się nawet cieszę, że nie tańczę jak Kate w tym teledysku...

UWAGI DODATKOWE 2: Do tańca, narodzie! W końcu jest karnawał! Jeśli to Was nie ruszy, to nic nie zdoła:

2 komentarze:

  1. Z tym brakiem wyczucia rytmu to bym nie przesadzał:) Dawałaś radę w sobotę:) Super wpis, serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Marcinu, jako takie wyczucie rytmu mam, szczególnie jak się wesprę kieliszeczkiem czegoś mocniejszego:)

    OdpowiedzUsuń