piątek, 11 grudnia 2009

4. ASTROFIZYK

VIDEOSOUNDRACK: 

WIEK: ok. 8-10 lat
INSPIRACJA: Ilustrowany Atlas Świata dla dzieci, KWANT (taki program fajowy, po którym puszczali "Było sobie życie...") oraz "Wiedza i życie".

PRÓBY REALIZACJI: Gdy dostałam Atlas Świata, największym zainteresowaniem obdarzyłam od razu przepiękną mapę nieba, która się w nim znajdowała. Niebo nie miało już przede mną tajemnic! Och, jakże przyjemnie było szukać wieczorami różnych gwiazdozbiorów (w atlasie - który posiadam zresztą do dziś - było ich może z 10 - tych największych). Myślałam, że wiem już wszystko! W napięciu czekałam na kolejne odcinki programu KWANT, z którego oczywiście nie rozumiałam ani słowa. A jakże wielka była moja radość, gdy odkryłam w domu kilka numerów "Wiedzy i Życia" (moją uwagę przyciągnęły mgławice na okładce)!
Najbardziej podobały mi się oczywiście obrazki, ale czytałam z zapałem wszystko, co dotyczyło spraw jakkolwiek związanych z niebem. O czarnych dziurach, supernowych, wszechświatach równoległych. Nigdy nie zapomnę, jak wyczytałam, że każdy wszechświat ma początkowo 10 wymiarów, ale ponieważ jest niestabilny rozpada się na wszechświaty cztero i sześcio-wymiarowe. I, że wszystkie sobie falują w wielkim morzu wszechświatów... Śniło mi się to w kółko, a moim ulubionym pytaniem w tamtym czasie (zadawanym bez opamiętania komu popadnie) było: Ale gdzie są granice wszechświata? Dorośli mówili, że wszechświat jest nieskończony, ale mnie to nie przekonywało.
Moja fascynacja trwała dosyć długo, ale niestety szybko okazało się, że z kariery astrofizyka nici! Byłam zupełnym antytalentem matematycznym. Fizyka jeszcze mi jakoś szła, ale uczenie się matematyki było drogą przez mękę...


KONTYNUACJA: Kariery jako astrofizyk może nie zrobiłam, ale przynajmniej umiem rozpoznać parę gwiazdozbiorów :) Czasem wraca do mnie chęć zgłębienia tajemnic wszechświata, ale im jestem starsza tym mniej z tego wszystkiego rozumiem...


UWAGI DODATKOWE: W edukacji matematycznej nie pomogli mi nawet "Przybysze z Matplanety", co uważam za ich wielką dydaktyczną porażkę..



6 komentarzy:

  1. ech. ja najbardziej pamiętam Sondę.. a dokładnie program w któryn pokazywali płytę kompaktową mówiąc o niezniszczalnym nośniku danych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo... też lubiłam Sondę. Ale z tą płytą kompaktową to się pomylili... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mamusiu. to ja w dzieciństwie byłam strasznie nudnaa. Nigdy mi sie nie marzył astrofizyk... szczegolnie w wieku 8 lat :)
    Swoją droga fajny pomysl na bloga - zaczęłaś ostro i czlowiek az ciekawy co bedzie w kolejnym wpisie. Pozdrawiam
    basia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu! Dzięki za miłe słowa! Nie spodziewałam się, że ktoś (poza rodziną) zainteresuje się tym co piszę:)
    I zapewniam Cię - pomysłów miałam może dużo, ale w życiu sprawdziły się tylko te najbardziej przyziemne:)
    A Ty kim chciałaś być?

    OdpowiedzUsuń
  5. ja chciałam być archeologiem, ale potem się okazało, że do tego trzeba się uczyć historii więc mi się odechciało :)).dlu

    OdpowiedzUsuń
  6. To i ja bym w tej dziedzinie poległa, bo fizyki wręcz nienawidziłam (i dalej nie darzę jej ciepłym uczuciem... no chyba, że o optyce mowa, to jeszcze jest znośna). A "Przybyszów z Matplanety" uwielbiałam oglądać! :)

    OdpowiedzUsuń