INSPIRACJA: Dzieci z podwórka
PRÓBY REALIZACJI: Niech się ujawni ten, co niczego w życiu nie zbierał. Niech wie, że jest wybrykiem natury! Dzieciaki z mojej ulicy zbierały wszystko z wyjątkiem tego, co pełzało albo nie dawało się złapać. Ja w machinę zbieractwa zostałam wciągnięta za sprawą kultowych „historyjek” z gumy Donald. Potem były samochody z gum Turbo. Potem były naklejki z Barbie i karty z fotosami z filmu „Jurassic Park”. W lepszych czasach pojawiły się notesiki z Królem Lwem i innymi disnejowskimi postaciami oraz kolorowe kartki do segregatorów. Dzięki zbieractwu kwitło życie towarzyskie i handel wymienny. Kto miał 3 tyranozaury z chęcią wymieniał się na innego - zaurusa. Starsi zbierali puszki po piwie, dzięki czemu mieli czym zapełniać pustawe zazwyczaj regały. Ja najbardziej lubiłam naklejki z wafelków Kuku Ruku (pamiętacie ten chemiczny smak??). Zastanawiam się też ile trzeba było tych okropnych rzeczy zjeść, żeby uzbierać sensowną ilość bonusów…
KONTYNUACJA: Nie wiem, co teraz zbierają dzieciaki. Zgubiłam się gdzieś przy Pokemonach. Dorośli całe szczęście od dziesięcioleci zbierają to samo: znaczki, relikty poprzednich epok, dzieła sztuki i pieniądze. A ja zbieram filmowe ulotki promocyjne. Nie wiem niestety jaka jest ich nazwa oficjalna. Niedawno poszłam nawet do kina i spytałam pana w kasie, jak się nazywają te karteczki co przed nim leżą. Popatrzył na mnie dziwnie i z lekkim grymasem obrzydzenia odpowiedział: - „no, ulotki!”. No to je nazywam no-ulotkami.
Nie policzyłam ich nigdy, ale zbieram od 8 lat, więc pewnie jest ich całkiem sporo. Mąż się ze mnie podśmiewa, gdy przy każdej wizycie w kinie robię rundkę po kasach i „biorę wszystko”. Pewnego dnia spodobał mu się jednak pomysł, by z karteczek zrobić ozdobę ściany. 5 godzin kleiliśmy i przeklinaliśmy ten durny pomysł. Ale efekt nas zadowolił:
UWAGI DODATKOWE: Zbieranie i posiadanie rzeczy produkowanych w seriach jest oznaką wysokiego statusu społecznego i zapewnia niewyczerpane źródło tematów do rozmowy. Ma też działanie terapeutyczne. Jedynym słowem ma wiele funkcji utylitarnych. Zbierajmy więc.
Hehe, fajny temat :)
OdpowiedzUsuńJa w dziecińswie zbierałem karteczki do segregatorów a później były najlejki z Dragonballa i Pokemony .. stare czasy. A swoją drogą bardzo ciekawy pomysł na pisanie postów według takiego jakby szablonu.
Pozdrawiam !
http://czarno-biauy.blogspot.com/
Ulotki takie zwą się "flyers" :) Ach... Kukuruku! Turbo... gumy donald... wspaniały smak i aromat... A karteczki z Simbą do dziś śnią mi się po nocach. I zakupy w Legionowie w sklepie "ToTu" z naszą siostrą ukochaną :D
OdpowiedzUsuń:)) o tak, Karteczki z Królem Lwem - to było to.. Jeszcze były takie pachnące:)
OdpowiedzUsuńNajlepsze było to, że kupowało się karteczki, na których nie daj Boże można było coś napisać;)
@Poprostu JA - dziękiiiii!
OdpowiedzUsuń@Tomasz - faktycznie, najlepsze karteczki były w Legionowie! Ciekawe, czy ToTu jeszcze istenieje, siostra może wie?:)
@ally - to było w karteczkowym szaleństwie chyba najlepsze:) Kupowało się cały notesik, ale tylko po to, żeby się wymieniać!
hej :) wymieniasz się mini ulotkami z kina? Jeśli tak to odezwij się do mnie na mojego maila: dorota18_1225@o2.pl
OdpowiedzUsuńPozdrawiam